Walka z szatanem

Wielokrotnie na łamach włoskiej prasy i w innych mediach, jeszcze za życia Matki Speranzy, mówiono, że podobnie jak wielu innych świętych – a tak ją postrzegano – walczyła bezpośrednio z szatanem. Te walki określane były jako fenomen mistyczny, który przeżywała zakonnica. Było ich wiele, bardzo często miały drastyczny przebieg.

Matka Speranza widziała szatana twarzą w twarz wiele razy. Przewracał ją, zrzucał ze schodów. Zdarzało się też, że widziała w swym pokoju ogień, diabeł podpalał jej pościel i łóżko, a także notatki.

Połamał wiertła

W 1959 roku Matka Speranza przyjechała do Collevalenzy w Umbrii; w ogrodzie, który wcześniej widziała w wizji otrzymanej od Pana Jezusa, wskazała miejsce, gdzie należało szukać wody. Podeszła tam, pomodliła się i nogą zrobiła na ziemi znak krzyża. Powiedziała: tutaj będzie woda. Nikt w to nie wierzył, bo geolodzy twierdzili, że wody w tym miejscu nie ma.

Szatan starał się nie dopuścić do wiercenia studni. Zagroził Matce Speranzy, że połamie wiertła i zabije wszystkich robotników, którzy będą pomagać w szukaniu wody. Nie zrealizował tej ostatniej groźby, ale wiertła łamały się jedno za drugim. Dotarto na głębokość 12 metrów, ale woda nie wytrysnęła. Matka Speranza zdecydowała się, by budować tzw. studnie rzymskie, kopane na ponad 20 metrów. Ale i na tej głębokości nie było ani kropli wody. Ludzie byli załamani i zawiedzeni, a szatan drwił z Matki Speranzy, twierdząc: Teraz wszyscy się od ciebie odsuną.

Ona jednak odrzucała te drwiny i ufając Chrystusowi, kazała kopać dalej. Gdy na głębokości 24 metrów wody wciąż nie było, Matka Speranza postanowiła sprowadzić z firmy w Weronie wiertła przemysłowe. Pracowano dalej. Szatan był tak wściekły na zakonnicę za jej upór, że któregoś ranka zrzucił ją ze schodów.

Ksiądz Mario Gialletti, jeden z kapłanów, który był obecny podczas tych prac, opowiadał, że gdy Matka Speranza mówiła o groźbach szatana, na wszystkich padał strach. Tylko ona się nie bała. – Staraliśmy się powstrzymywać nasz lęk, patrząc na wiarę Matki Speranzy. Dotarliśmy na głębokość 60 metrów, a wody nie było nadal. Byliśmy zdesperowani. Diabeł dotykał chyba nas samych – zaczęliśmy się śmiać z decyzji Matki, przestawaliśmy wierzyć. Czuliśmy, że szatan próbuje rozbić naszą więź, zniszczyć zaufanie, wiarę. Ale Matka Speranza mówiła: „Musicie mieć wiarę”, i kazała wiercić dalej. Kiedy doszliśmy do 92 metrów, woda wytrysnęła bardzo obficie – wspomina ks. Gialletti. Opowiadając o Matce Speranzy, podkreśla, że szatan walczył z nią, nie chcąc dopuścić, by Collevalenza stała się miejscem pielgrzymek. Dziś przyjeżdża tam bardzo wiele osób, prosząc o uzdrowienie fizyczne i duchowe i obmywając się w tutejszych basenach. Nie przybywają sami – pomagają im inni ludzie. Rodzi się pomoc, współpraca, a tego szatan nienawidzi.

Spotkania z ojcem Pio

Matka Speranza miała również wyjątkowy kontakt ze św. Ojcem Pio. Spotykała się z nim w różnych miejscach, prosząc go o szczególną modlitwę. Kiedyś o. Alberto D’Apolito, zakonnik bardzo blisko związany z Ojcem Pio, opowiadał, że w lutym 1970 r., gdy był w Terni, aby wygłosić konferencję o świętym Ojcu (przypomnijmy, że o. Pio zmarł 23 września 1968 roku), udał się również do Collevalenzy, by spotkać się Matką Speranzą. Chciał też zobaczyć konstrukcję sanktuarium.

Podczas tego spotkania ojciec D’Apolito prosił Matkę, by modlić się o kanonizację Ojca Pio. Opowiadał jej o nim wiele. W pewnym momencie Matka Speranza przerwała jego opowieść, mówiąc: „Znam św. Ojca Pio od bardzo dawna”. Wtedy o. Alberto zapytał, gdzie go poznała, bo przecież nigdy nie był w Collevalenzy. Odrzekła, że wielokrotnie spotykała go w Rzymie w latach 1937-1939. „Widziałam dokładnie jego twarz i te szczególne rękawice, pod którymi krył swoje stygmaty. Zawsze go pozdrawiałam, a on się do mnie uśmiechał” – mówiła. Wtedy o. Albert zrozumiał, że Matka Speranza miała ze św. Ojcem Pio kontakt dzięki jego fenomenowi bilokacji, ponieważ św. o. Pio był w Rzymie tylko raz w życiu, a było to w roku 1917.

Nawróceni masoni

Matka Speranza miała w swojej celi obraz przedstawiający w Ogrodzie Oliwnym Jezusa, po którego twarzy spływa krew. Chciała, by taki wizerunek znajdował się również w innych pomieszczeniach, gdyż mówiła, że w Ogrodzie Oliwnym Jezus pozostał sam i tam doświadczał obecności złego. Do walki z szatanem przygotowywała się nie tylko przez modlitwę, ale i pokutę. W miejscowym muzeum można zobaczyć metalowe kolczaste pasy pokutne, które nosiła.

Do Collevalenzy przybywają nie tylko pielgrzymi, ale także sataniści i masoni. Wielu z nich przychodziło do Matki Speranzy i wielu się nawróciło. Zawsze gdy dochodziło do nawróceń, szatan mścił się na Matce. Po nawróceniu jednego z masonów, gdy zakonnica weszła do swego pokoju i usiadła na łóżku, momentalnie zapaliło się jej posłanie. Ogień objął także leżący obok notatnik. Szatan chciał przerazić Matkę, ale ona zaczęła się tylko usilniej modlić. Wtedy ogień zniknął.

Collevalenza jest miejscem szczególnym – wiele osób, które tam przybywają, otrzymuje uzdrowienie nie tylko fizyczne, ale i duchowe, wiele zostało uwolnionych. Upodobali sobie to miejsce także egzorcyści. Tam właśnie odbywają się ich międzynarodowe spotkania i sympozja. I właśnie oni potwierdzają, że wiele osób, które modliły się i obmyły w wodzie z tamtejszych basenów, otrzymywało łaskę uwolnienia.

Jeden z najbardziej znanych egzorcystów, o. Gabriele Amorth, potwierdził ostatnio w rozmowie ze mną, że jest wskazane, by ludzie, którzy mają problemy, są dręczeni przez złego ducha, odbywali pielgrzymkę do Collevalenzy. 

Ks. Jarosław Cielecki

źródło: Nasz Dziennik z 31 maja 2014 r.